Kiedy przybyłem na miejsce w pobliskim odwiedziłem w pobliskim hotelu zespół Grzegorza Kupczyka. Nastroje dopisywały, choć wiadomo już bylo, że nie oszałamiającej frekwencji nie będzie. Szczerze mówiąc nikt z CETI chyba bardzo się tym nie przejął - jak na prawdziwych rock'n'rollowców przystało, w garderobie liczyła się już tylko przedkoncertowa gorączka, choć specjalnej tremy chyba nie było. W końcu co zawodowstwo, to zawodowstwo. Około 18:00 odbyła się krótka próba i na scenę! Kupczyk wita zgromadzonych w hali fanów i zapowiada pierwszy numer: "XIV Nie Pytaj" - jest ciężko, ale trochę mało selektywnie. Bas i klawisze trochę "buczą", więc tuż po tym utworze wokalista prosi czeskiego akustyka o kilka zmian - niestety na próżno. Kolejne numery: "Koko Dżambo", świetna energiczna "Orgia" i "Przemijanie" nie wypadają do końca tak jak powinny. Oczywiście nie z winy zespołu - ten prezentuje naprawdę europejski poziom - Kupczyk szaleje na scenie, co chwila popisując się wokalizami jakich pozazdrościć mu może niejeden młody krzykacz, Burza i Bartek Urbaniak robią co mogą by zwrócić na siebie uwagę polsko-czeskiej publiczności I to przy takiej frekwencji!!! Przyznam, że zawsze ich szanowałem, ale po tym, co pokazali w Ostravie jestem im oddany na zawsze - udowodnili, że rockowy koncert jest dla nich najważniejszy, bez względu na wszystko. Przypuszczam, że gdyby na ich miejscu znalazł się jakiś topowy zespół z Zachodu, pewnie odpuściłby sobie po kilku numerach. Ale nie CETI - oni zagrali cały swój program, fakt, że pod koniec koncertu było trochę mniej machania głowami, trochę mniej biegania na scenie, ale jednak to wciąż było zawodowstwo. Oprócz wspomnianych już numerów były też "Sati", "Galernik", "Życie i Kres", oraz niezapomniany utwór tytułowy z wciąż nie wydanej na kompakcie "Lamiastraty" (może ktoś w końcu o tym pomyśli?). Kiedy Kupczyk wraz z Marihuana wyśpiewywali kolejne zwrotki refrenu, gdzieś tam po plecach zaczęły mi biegać mrówy "Lamiastrata" była chyba najwspanialszym momentem tego koncertu. Później jeszcze tytułowy numer z ,Demonów Czasu", "Ciemnośc" i doskonały ,Feniks" (tu głowa sama rwała się do młynków). Przez moment myślałem, że nie Kupczyk tym razem zapomni o "turbowej" klasyce. Już, już miałem wrażenie, że jednak zejdą ze sceny, że sobie odpuszczą. Nie! Nie ma zmiłuj! Jak gramy, to gramy do końca! Kupczyk zapowiada ,numer z dawnych lat" a ostrawską halę wypełniają dźwięki ,Sztucznego Oddychania". Zadziwiające jak ten numer wpasował się w koncertowy repertuar CETI. Brzmi tak jak gdyby od lat grał go właśnie ten zespół. Brzmi rewelacyjnie. Ale przecież czy czegoś innego można się spodziewać po wokaliście takim jak Kupczyk i po takich wyjadaczach jak Burza, Mucek, Urbi i Marihuana? Po tym co zobaczyłem w Ostravie, mam jedynie nadzieję, że uda im się w końcu zorganizować polską trasę koncertową. Naprawdę warto by młoda publiczność poznała najlepsze, koncertowe oblicze Kupczyka i jego CETI.
DO GÓRY